- O nas
- Z kart historii
- Nasza kadra
- Grupy
- Język angielski
- Godziny pracy specjalistów
- Rada Rodziców
- Statut przedszkola
- Nasze kalendarium
- O patronie
- Ramowy rozkład dnia
- Opłaty
- Programy własne
- Podstawa programowa
- MISJA przedszkola
- WIZJA przedszkola
- Model absolwenta
- Regulaminy i procedury
- Przedszkole dobrze przygotowujące do szkoły
- Nasze osiągnięcia
- Standardy Ochrony Małoletnich
- Ochrona danych osobowych
- Kącik logopedyczny
- Gimnastyka korekcyjna
O patronie
Jan Brzechwa
(Jan Wiktor Lesman)
1898 – 1966
Polski poeta pochodzenia żydowskiego,
autor wielu znanych wierszy i bajek
dla dzieci, satyrycznych tekstów dla dorosłych,
a także tłumacz literatury rosyjskiej.
Najpiękniejsze wiersze Jana Brzechwy
"Mucha"
Z kąpieli każdy korzysta, a mucha chciała być czysta.
W niedzielę kąpała się w smole,
a w poniedziałek w rosole,
We wtorek - w czerwonym winie,
a znowu w środę - w czerninie,
a potem w czwartek - w bigosie,
w piątek - w tatarskim sosie,
W sobotę - w soku z moreli...
Co miała z takich kąpieli?
Co miała? Zmartwienie miała,
bo z brudu lepi się cała,
a na myśl jej nie przychodzi,
żeby wykąpać się w wodzie."Żaba"
Pewna żaba była słaba
więc przychodzi do doktora
i powiada, że jest chora.Doktor włożył okulary,
bo już był cokolwiek stary,
potem ją dokładnie zbadał,
no, i wreszcie tak powiada:"Pani zanadto się poci,
niech pani unika wilgoci,
niech pani się czasem nie kąpie,
niech pani nie siada przy pompie,
Niech pani deszczu unika,
niech pani nie pływa w strumykach,
Niech pani wody nie pija,
niech pani kałuże omija,
niech pani nie myje się z rana,
niech pani, pani kochana,
na siebie chucha i dmucha,
bo pani musi być sucha!"Wraca żaba od doktora,
myśli sobie: "Jestem chora,
a doktora chora słucha.
Mam być sucha - będę sucha!"Leczyła się żaba, leczyła,
suszyła się długo, suszyła,
aż wyschła tak, że po troszku
została z niej garstka proszku.A doktor drapie się w ucho:
"Nie uszło jej to na sucho!""Jak rozmawiać trzeba z psem?"
Wy nie wiecie, a ja wiem,
jak rozmawiać trzeba z psem,bo poznałem język psi,
gdy mieszkałem w pewnej wsi.
A więc wołam: - Do mnie, psie!
I już pies odzywa się.Potem wołam: - Hop-sa-sa!
I już mam przy sobie psa.
A gdy powiem: - Cicho leż!
Leżę ja i pies mój też.Kiedy dłoń wyciągam doń,
grzecznie liże moją dłoń.i zabawnie szczerzy kły,
choć nie bywa nigdy zły.
Gdy psu kość dam - pies ją ssie,
bo to są zwyczaje psie.Gdy pisałem wierszyk ten,
pies u nóg mych zapadł w sen,
Potem wstał, wyprężył grzbiet,
żebym z nim na spacer szedł.Szliśmy razem - ja i on,
pies postraszył stado wron,Potem biegł zwyczajem psim,
a ja biegłem razem z nim.On ujadał, a ja nie.
Pies i tak rozumie mnie,Pies rozumie, bo ja wiem,
jak rozmawiać trzeba z psem.
"Hipopotam"Zachwycony jej powabem
hipopotam błagał żabę:"Zostań żoną moją, co tam,
jestem wprawdzie hipopotam,
kilogramów ważę z tysiąc,
ale za to mógłbym przysiąc,
że wzór męża znajdziesz we mnie
i że ze mną żyć przyjemnie.
Czuję w sobie wielki zapał,
będę ci motylki łapał
i na grzbiecie, jak w karecie,
będę woził cię po świecie.
A gdy jazda już cię znuży,
wrócisz znowu do kałuży.
Krótko mówiąc - twoją wolę
zawsze chętnie zadowolę,
każdy rozkaz spełnię ściśle.
Co ty na to?""Właśnie myślę...
Dobre chęci twoje cenię,
a więc - owszem, mam życzenie...""Jakie? Powiedz, powiedz szybko,
moja żabko, moja rybko,
i nie krępuj się zupełnie,
twe życzenie każde spełnię,
nawet całkiem niedościgłe...""Dobrze, proszę: nawlecz igłę!"
"Jeż"
Idzie jeż, idzie jeż,
może ciebie pokłuć też!Pyta wróbel: "Panie jeżu,
co to pan ma na kołnierzu?""Mam ja igły, ostre igły,
bo mnie wróble nie ostrzygły!"Idzie jeż, idzie jeż,
może ciebie pokłuć też!Zoczył jeża młody szczygieł:
"Po co panu tyle igieł?""Mam ja igły, ostre igły,
żeby kłuć niegrzeczne szczygły!"Sroka też ma kłopot świeży:
"Po co pan się tak najeżył?""Mam ja igły, ostre igły,
Bbędę z igieł robił widły!"Wzięła sroka nogi za pas:
"Tyle wideł! Taki zapas!"W dziesięć chwil już była na wsi:
"Ludzie moi najłaskawsi,Otwierajcie drzwi sosnowe,
dostaniecie widły nowe!""Ślimak"
"Mój ślimaku, pokaż rożki,
dam ci sera na pierożki."Ale ślimak się opiera:
"Nie chcę sera, nie jem sera!""Pokaż rożki, mój ślimaku,
dam ci za to garstkę maku."Ślimak chowa się w skorupie.
"Głupie żarty, bardzo głupie.""Pokaż rożki, mój kochany,
dam ci za to łyk śmietany."Ślimak gniewa się i złości:
"Powiedziałem chyba dość ci!"Ale żona, jak to żona,
nic jej nigdy nie przekona,Dalej męczy: "Pokaż rożki,
dam ci za to krawat w groszki."Ślimak całkiem już znudzony
rzecze: "Dość mam takiej żony,życie z tobą się ślimaczy,
muszę zacząć żyć inaczej!"I nie mówiąc nic nikomu,
po kryjomu wyszedł z domu.Lecz wyjść z domu dla ślimaka
to jest rzecz nie byle jaka.Ślimak pełznie środkiem parku,
a dom wisi mu na karku,a z okienka patrzy żona
i wciąż woła niestrudzona:"Pokaż rożki, pokaż rożki,
dam ci wełny na pończoszki!"Ślimak jęknął i oniemiał,
tupnął nogą, której nie miał,po czym schował się w skorupie
i do dziś ze złości tupie.